8.05.2013

FinePix S4400 - recenzja subiektywna

Fotoamatorem jestem od wielu lat, choć trzeba przyznać, fotografia nie jest moim najważniejszym hobby . Zaczynałem jeszcze w dobie aparatów "chemicznych", opanowałem cały czarno-biały proces, miałem nawet własną ciemnię. Aparaty tego typu, obok pewnych zalet, mają jednak dwie istotne wady. Po pierwsze uzyskane zdjęcie można zobaczyć i ocenić dopiero po wizycie w fotolabie, po drugie, na jednej rolce filmu mieści się co najwyżej 36 klatek. Wraz z nadejściem ery fotografii cyfrowej pojawiły się całkiem nowe możliwości i można było zapomnieć o starych dokuczliwych wadach. Cóż, żeby nie było idealnie, pojawiły się nowe specyficzne problemy. Światłoczułe matryce miewają znaczne szumy, martwe lub gorące piksele, długie dla niektórych typów czasy odczytu czy charakterystyczne świetlne linie w obecności silnych źródeł światła. Osobnym problemem jest podgląd fotografowanego kadru. W starych chemicznych aparatach rozwiązano sprawę na dwa sposoby. Pierwszym był po prostu wizjer umieszczony nieco z boku nad obiektywem. Oczywistą wadą tego rozwiązania była paralaksa - obraz w wizjerze tylko z grubsza pasował do faktycznie naświetlanego kadru. Problemu tego nie miały aparaty wyposażone w wymyślny, bardzo skomplikowany system luster i pryzmatów - popularnie zwane lustrzankami. Tutaj scenę ogląda się bezpośrednio przez obiektyw, w ten sposób można od razu odkryć banalne czasem błędy jak pozostawiona zaślepka obiektywu. Z drugiej strony obecność lusterka chwilowo zawieszał podgląd w czasie wykonywania np. zdjęć seryjnych...

Technika cyfrowa dodała do tej listy jeszcze jedną, powszechnie stosowaną opcję a mianowicie wyświetlacz, mocowany na tylnej ścianie aparatu czasami na ruchomej klapce. Moim zdaniem rozwiązanie to ma liczne wady i być może jedną zaletę. Ale o tym za chwilę.

Poszukując rok temu aparatu na wakacyjne podróże, rodzinne uroczystości czy artystyczne wprawki, uwagę swoją zwróciłem na aparaty Fujifilm z serii S a ostatecznie mój wybór padł na model S4400. Za wyborem tym obok innych cech przemawiał niebagatelny zoom - 28x, niskoszumowa matryca CMOS o rozdzielczości 14Mpix, możliwość zapisu na kartach SDXC (do 32 MB),  zasilanie ze standardowych baterii lub z akumulatorów, oraz to, że Fuji Finepix S4400 jest bezlusterkową lustrzanką z dość pokaźnym dodatkowym wyświetlaczem. Nie bez znaczenia była także akceptowalna (jeszcze) cena aparatu.

Minął rok, czy moje nadzieje spełniły się, czy też nie, o tym jest dalsza część tego wpisu podzielona na kilka obszarów.

Wykonanie sprzętu.
Aparat sprawia solidne wrażenie i taki też jest. Nic się nie odkleja, nie odpada ani nie chybocze. Można jednak mieć pewne zastrzeżenia do mechanizmu lampy błyskowej, który nie blokuje flasha w ustalonej pozycji a stabilizuje go na ... sprężynie. Ogólnie fotograf ma przyjemne odczucie, że trzyma w dłoni solidny aparat.

Ergonomia
Zasadniczo wszystkie kontrolki są tam gdzie powinny, choć brak zróżnicowania faktury powierzchni przycisku może być początkowo przyczyną omyłek. Na minus należy wskazać mechanizm włączania aparatu wymagający precyzyjnego przesunięcia małego suwaka ukrytego pomiędzy innymi przyciskami. Firmo droga, są wygodniejsze rozwiązania!

Zasilanie
Aparat wymaga czterech ogniw, jednorazowych lub wielokrotnego ładowania w rozmiarze AA. To bardzo dobre i ekonomiczne rozwiązanie. Wychodząc w plener można bowiem zabrać ze sobą powszechnie dostępne paluszki jako żelazną rezerwę na wypadek, gdyby nasze ulubione akumulatorki straciły chęć do współpracy. Można mieć więc pewność, że naszemu ulubionemu aparacikowi nie zabraknie energii życiowej. W pełni naładowane akumulatorki wytrzymują (subiektywnie) kilkanaście godzin intensywnego fotografowania. Jak dla mnie wystarczająco długo.  Do poprawki jest niestety dość niewygodny mechanizm pokrywy pojemnika baterii. Dokuczliwy jest brak wskaźnika naładowania baterii, ostrzeżenie o niskim poziomie zapala się zdecydowanie zbyt późno i zazwyczaj w nieodpowiednim momencie, cóż, takie jest prawo Murphy'iego.

Wydajność
Rozumiem pod tym pojęciem czas potrzebny na wykonanie kolejnego zdjęcia.  Jest on uwarunkowany szybkością procesora, wybraną kompresją zdjęcia oraz czasem zapisu na karcie pamięci. Pod tym względem aparat oceniam przeciętnie. Kompresja zdjęć seryjnych pochłania czasem kilkanaście cennych sekund a wiadomo, że czasami wiele się dzieje w ułamkach sekund. Do poprawy.

Komunikacja
Z aparatem można się kontaktować za pomocą złącza USB (przesył zdjęć i filmów oraz firmware'u, kabel w komplecie). Można też wyświetlać zdjęcia na zewnętrznym ekranie za pośrednictwem złącza HDMI. Szkoda, że producent nie dostarcza wraz z aparatem stosownego kabelka. W ostateczności, zdjęcia można odczytać bezpośrednio z karty pamięci.

Zdjęcia
Wewnątrz tej kategorii wypada wykonać podział na działy

Format zdjęć
Aparat rejestruje zdjęcia w formacie JPEG. Oznacza to trzy rzeczy, po pierwsze obraz z matrycy (RAW) jest wywoływany przez wewnętrzne algorytmy nad którymi fotograf nie ma kontroli, po drugie format JPEG jest formatem stratnym (powoduje to utratę detali), przy czym nie można niestety płynnie regulować stopnia kompresji, a wreszcie po trzecie kompresja algorytmem JPEG jest złożona obliczeniowo i niestety czasochłonna. W istocie procesem tym powinien zajmować się w tle specjalizowany procesor graficzny, podczas gdy główny procesor aparatu w tym czasie powinien zająć się obsługą wykonania kolejnego zdjęcia. Cóż, formaty RAW są zarezerwowane póki co dla high-endowych skrzynek...

Format filmów
Tak, S4400 potrafi nagrywać filmy także HD, i to całkiem dobrej jakości. Niestety wybrano niepraktyczny kodek a mianowicie "Motion JPEG Video (MJPG)", który produkuje bardzo duże pliki. W tej klasie aparatów można by już oczekiwać kompresji h.264 (np. .MP4) albo Open Source'wej Theory (.OGV).

Wizjer!!
Wizjer w aparacie jest oczywiście wizjerem cyfrowym. Widzimy więc ten sam obraz jak logika aparatu, mamy więc funkcjonalność lustrzanki bez jej wady - lusterka. Super! Dodatkowo wizjer jest niezwykle pomocny podczas zdjęć typu zoom (pomaga stabilizować aparat) albo przy silnym słońcu, gdy zewnętrzne wyświetlacze z reguły stają się nieczytelne. Oczywiście, wbudowana stabilizacja matrycy wspiera pewną rękę fotografa.

ZOOM
Aparat wyposażony jest w 28-krotny zoom rozumiany jako proporcja pomiędzy maksymalną a minimalną ogniskową. Ponieważ przy minimalnej ogniskowej obiektyw aparatu staje się wyraźnie szerokokątny, w praktyce oznacza to zbliżenie 20-25 krotne. Efektywnie działa dodatkowy zoom cyfrowy, przy tym można go bardzo wygodnie zaimplementować poprzez zdefiniowanie docelowej ramki zdjęcia. Można w ten sposób uzyskać faktycznie wysokie przybliżenia. Przykład poniżej


 Scena ogólna oraz zoom



 Scena ogólna oraz kapliczka na zboczu góry

Niestety w aparacie brak manualnego ustawienia ostrości brak też blokady ostrości na nieskończoność przydatnej w takich sytuacjach.... Zaznaczyć należy, że przy maksymalnych zbliżeniach aparat ma problemy z zestrojeniem ostrości, pojawiają się także efekty dyfrakcyjne manifestujące się rozmyciem szczegółów.

MAKRO
Makro zaimplementowane w aparacie wymaga nauki. Najlepsze efekty uzyskałem na programie manualnej przysłony, wpływając w ten sposób aktywnie na głębię ostrości. Jest to też jeden z tych programów które wymagają włączenia zewnętrznego wyświetlacza. Nie od rzeczy jest też w tym przypadku statyw.

Czego brakuje mi w aparacie?
Między innymi: programu do zdjęć astronomicznych (blokada ostrości na nieskończoność, długie czasy naświetlania) albo możliwości "wgrywania" nowych programów, manualnego "ostrzenia" kadru.

Sądzę, że przynajmniej częściowo zaspokoiłem głód wiedzy osoby poszukującej nowego aparatu Fuji. Zdjęcia na tym blogu z podróży do Chorwacji zostały w dużej mierze wykonane właśnie tym aparatem.
Miłej lektury!
Autor.







8.09.2012

Między Korčulą a Peljesacem

Kanał Korčulański

Ten wąski przesmyk jest nie tylko ważnym przybrzeżnym szlakiem komunikacyjnym. To tędy przepływa prom do Drvenika, M/S Liburnija w drodze Rijeka-Dubrownik-Rijeka ale także wiele większych i mniejszych jednostek także typowo wycieczkowych. Wysokie wzniesienia po obu stronach kanału są przyczyną, dla której nawet umiarkowany wiatr w kanale przybiera na sile. Z reguły także wieje on wzdłuż kanału, zachowując swój kierunek. Jak bardzo jest to ważne dla żeglarzy to wiedzą tylko oni. Oczywistym skutkiem silnego wiatru jest wysoka fala, uprzykrzająca życie pasażerom mniejszych jednostek. Bywają jednak dni, gdy wiatr gdzieś znika a tafla morza jest równa jak stół.


Wypływamy na silniku....

... ale wracamy z fasonem, na pełnych żaglach

cdn....